wtorek, 20 lipca 2010

SAM NA SAM

Nowy tydzień, nowe wyzwania. Po tygodniowym urlopie wróciłam do pracy, a Olek pojechał do Krakowa. W poniedziałek zmobilizowałam się do posprzątania mieszkania. Przez ostatnie 3 tygodnie prawie wcale nie spędzaliśmy w nim czasu więc rozpanoszył się tam masakryczny bałagan, z którym musiałam się jakoś uporać. Co do remontu to na jakiś czas większe prace będą musiały zostać wstrzymane. W piątek nie skończyliśmy ciąć drewna więc poprosiłam kolegę o pomoc. Damian przyjechał dziś rano i do południa poszczypał część drewna. Po pracy sama poukładałam je wzdłuż ściany domku, będąc przy tym barem koktajlowym dla komarów pod ciągłym obstrzałem papierówek :)



1 komentarz:

Margot pisze...

Ten tydzień to wyzwanie. Jednak fajnie jest mieć dużo pracy od zmierzchu do świtu. Ta ciągła bieganina wciąga i czas płynie wtedy niesamowicie szybko, chociaż chciało by się go zatrzymać...ale na to też przyjdzie pora w długie jesienno-zimowe wieczory przy herbacie z imbirem i miodem. Na razie pozostaje nam delektować się wiciem gniazdka. Wiciem tu i teraz (taki nowy rodzaj medytacji:)