sobota, 31 lipca 2010

PIĄTY TYDZIEŃ


Minął już miesiąc odkąd zaczęliśmy wić nasze gniazdko. Przed nami jeszcze sporo pracy, ale najgorsze (: chyba :) mamy już za sobą. Teraz czekać nas będzie malowanie: okien, drzwi, futryn; wykańczanie, dopieszczanie wszystkiego, no i wielkie sprzątanie. A później najprzyjemniejsza część - Dekoratoria. Właśnie urządzania wnętrz nie mogę doczekać się najbardziej. Ale póki co jesteśmy tu gdzie jesteśmy... 
Piąty tydzień zaczęliśmy od układania płytek w łazience, tzn. Olek zaczął bo ja niewiele
o tym wiem :) Większość płytek dostaliśmy od Agaty i Piotra, za co serdecznie im dziękujemy :) Resztę dokupiliśmy sami. 

Poza tym pomalowaliśmy drugi raz pracownię, poskręcaliśmy kuchenne mebelki,
a wszelkie narzędzia zostały przetransportowane na strych. Zaczęło też się coś dziać
w pokoju z kominkiem. Olek w końcu zaszpachlował wszelkie nierówności po drapakach
i mogliśmy przystąpić do "szaleństwa z kolorami ":) Zdjęcia zrobiłam zaraz po malowaniu, więc barwy są o wiele bardziej nasycone niż teraz, gdy farba już wyschła. W każdym razie nasza sypialnia będzie miętowo-lawendowa. Pokój nie został pomalowany do końca bo kominek wymagał jeszcze podszpachlowania itd. Tym zajął się Witek. Olek doskonale podszkolił młodszego brata w remontowych pracach:)

Hmm... no i co jeszcze? Ach tak... nieszczęsne okna! Zabrałam się za ich czyszczenie
i szpachlowanie. Niestety nie da się wszystkich obrobić w jedno popołudnie, dlatego zabawa z malowaniem okienek na pewno trochę jeszcze potrwa.

Jak widać prace idą do przodu, chociaż momentami wydaje się, że tak naprawdę stoją
w miejscu. To przez to, że brakuje nam czasu. Pochłania go wykończeniówka i Olkowe wyjazdy do pracy. Ale damy radę :) bo kto jak nie my ? :)




sobota, 24 lipca 2010

TURKUSOWO

Dziś mieliśmy uporządkować ogród, skosić trawę itd. Niestety plany pokrzyżowała nam deszczowa pogoda. Olek kontynuował więc prace łazienkowe. Zrobił m.in. finezyjny murek tak aby odsunąć umywalkę od ściany. Ja ogarnęłam bałagan w kuchni i zajęłam się malowaniem mebli. Kolor turkusowy wybraliśmy zainspirowani piecem kaflowym i moim ubraniem ;) Przyjechał także Dawid, który obudował do końca tunele odprowadzające powietrze. 



piątek, 23 lipca 2010

RAZY TRZY

Wczoraj późnym wieczorem wrócił Aleksander, co dziś zaowocowało znacznym postępem na polu remontowych działań. Po pierwsze: skończyliśmy układać drewno. Olek wygospodarował jeszcze trochę miejsca tak aby całe 10 m2 zmieściło się za domkiem. Do transportu posłużyły nam stare taczki. Dlaczego ja nie wiedziałam nic o ich istnieniu kilka dni temu ?! Zaoszczędziłabym tyle czasu i siły !
Po drugie: Olek zajął się przygotowaniem łazienki pod układanie płytek.
Po trzecie: pomalowaliśmy kuchnie na piękny morelowy kolor.

czwartek, 22 lipca 2010

ZASZUFLADKOWANA w PORZECZKACH

Od samego rana zabrałam się za dalsze rozkręcanie i mycie kuchennych mebli. Szufladki, drzwiczki i inne elementy, które będą malowane, wyniosłam na ogród, tam porządnie je wyszorowałam i przeczyściłam papierem ściernym. Tempo mojej pracy skutecznie przyśpieszyła nadchodząca burza. Na czas wielkich grzmotów musiałam się więc schronić. Ale wróciłam po południu. Zraszana ciepłym letnim deszczem buszowałam w ogrodzie zbierając porzeczki i agrest :)



środa, 21 lipca 2010

GIRLS' Rules

Dziś kolejny raz mogłam liczyć na pomoc Margot, która szybko i zwinnie pomalowała sufit w kuchni. Ja go powykańczałam i zabrałam się za rozkręcanie szafek.

wtorek, 20 lipca 2010

SAM NA SAM

Nowy tydzień, nowe wyzwania. Po tygodniowym urlopie wróciłam do pracy, a Olek pojechał do Krakowa. W poniedziałek zmobilizowałam się do posprzątania mieszkania. Przez ostatnie 3 tygodnie prawie wcale nie spędzaliśmy w nim czasu więc rozpanoszył się tam masakryczny bałagan, z którym musiałam się jakoś uporać. Co do remontu to na jakiś czas większe prace będą musiały zostać wstrzymane. W piątek nie skończyliśmy ciąć drewna więc poprosiłam kolegę o pomoc. Damian przyjechał dziś rano i do południa poszczypał część drewna. Po pracy sama poukładałam je wzdłuż ściany domku, będąc przy tym barem koktajlowym dla komarów pod ciągłym obstrzałem papierówek :)



niedziela, 18 lipca 2010

SIENIAWA II

W sobotę kolejny raz wybraliśmy się do naszego ulubionego wakacyjnego miejsca.
Tym razem w towarzystwie Gosi i Roberta oddawaliśmy się przyjemności obcowania
z przyrodą. Bosko było tak leniuchować, bez ograniczeń zażywać kąpieli wodnych
i słonecznych, bawić się i śmiać. Gosia nasza znachorka, twórczyni naturalnych kosmetyków zafundowała nam też mini SPA :) Dzięki cudownemu pillingowi, maseczce
z czerwonej glinki i ziołowym kremie nasza skóra mogła w końcu zacząć oddychać.
A Olek zarośnięty dotąd jak kosodrzewina :) ogolił się, obstrzygł i od razu odmłodniał
o jakieś 10 lat ;)

piątek, 16 lipca 2010

MADERA

Zapomniałam wczoraj napisać, że pozbyliśmy się śmieci i złomu. Olek wprawdzie od ponad tygodnia umawiał się ze śmieciarzami ale jakoś nie przyjeżdżali. Gdy w końcu mi udało się ich zagadać przyjechali w ciągu 5 minut. Ech... to chyba mój urok osobisty podziałał ;) Oczywiście za przysługę trzeba było zapłacić, ale na sprzedaży złomu zarobiliśmy całkiem dobrze. Pozbywając się śmieci przygotowaliśmy miejsce na drewno, które dziś zostało przywiezione. Olek załatwił transport i razem z kolegą Dawidem z samego rana pojechał je załadować. Dzień więc upłynął nam na rżnięciu, ciupaniu i układaniu. W międzyczasie razem z Gosią pomalowałyśmy sufit w kuchni. Wieczorem pomógł nam też Daniel, który wczoraj wrócił z Hiszpanii. Przywiózł nam roczny zapas Verba Mate i książkę kucharską po hiszpańsku, abym mogła szlifować język no i poszaleć w kuchni. Aaa... właśnie!!! drewno po hiszpańsku to MADERA, stąd taki tytuł posta :)