piątek, 16 lipca 2010

MADERA

Zapomniałam wczoraj napisać, że pozbyliśmy się śmieci i złomu. Olek wprawdzie od ponad tygodnia umawiał się ze śmieciarzami ale jakoś nie przyjeżdżali. Gdy w końcu mi udało się ich zagadać przyjechali w ciągu 5 minut. Ech... to chyba mój urok osobisty podziałał ;) Oczywiście za przysługę trzeba było zapłacić, ale na sprzedaży złomu zarobiliśmy całkiem dobrze. Pozbywając się śmieci przygotowaliśmy miejsce na drewno, które dziś zostało przywiezione. Olek załatwił transport i razem z kolegą Dawidem z samego rana pojechał je załadować. Dzień więc upłynął nam na rżnięciu, ciupaniu i układaniu. W międzyczasie razem z Gosią pomalowałyśmy sufit w kuchni. Wieczorem pomógł nam też Daniel, który wczoraj wrócił z Hiszpanii. Przywiózł nam roczny zapas Verba Mate i książkę kucharską po hiszpańsku, abym mogła szlifować język no i poszaleć w kuchni. Aaa... właśnie!!! drewno po hiszpańsku to MADERA, stąd taki tytuł posta :)

Brak komentarzy: