sobota, 10 lipca 2010

OGRODNICY

Przywitał nas kolejny słoneczny poranek. Sobotę postanowiliśmy przeznaczyć na uporządkowanie ogrodu. Olek kosił a ja z Gosią z grabiami w dłoniach delektowałyśmy się zapachem skoszonej trawy, czerwienią porzeczek, błękitem nieba, towarzystwem rozmaitej latającej fauny - tym wszystkim co sprawiało, że w powietrzu było czuć prawdziwe lato. Wprawdzie część z tej latającej fauny nie była zbyt przyjemna, mam na myśli oczywiście komary, które w tej najbardziej zarośniętej części ogrodu cięły niemiłosiernie, zwłaszcza mnie :( Ale ból swędzących bąbli i gorąc żaru lejącego się
z nieba gasiliśmy w naszym super wielkim basenie ;)
Na koniec tego fantastycznego, pracowitego dnia zapaliliśmy ognisko, przy którym siedząc, jedząc i gadając spędziliśmy wieczór.


1 komentarz:

Margot pisze...

Tak, tego dnia pierwszy raz w tym roku poczułam w powietrzu, na skórze, po zapachu, sielankowości, pełnym luzie, że jest lato. Takie prawdziwe, jak kiedyś gdy byłam jeszcze mała...