czwartek, 8 lipca 2010

KONIEC DRAPANIA

Z Gosią zdrapałyśmy w końcu do końca nieszczęsną lamperię w kuchni. Gdyby nie opalarka to pewnie trwało by to jeszcze miesiąc, a nam z pewnością odpadły by ręce. Ściany po tym drapaniu są tak ściachane, że jednak nie obejdzie się bez tynkowania. Część ścian
w pracowni Olek już wytynkował, poza tym zaczął izolować watą szklaną ściany w miejscu
w którym będzie stał kominek.



1 komentarz:

Margot pisze...

Okropnie bałam się akcji pt.: "drapanie". Zupełnie niepotrzebnie. Bardzo mi się spodobało. Zwłaszcza zdzieranie lamperii na gorąco. Z miotaczem ognia czuję się pewniej;)